Patrząc na historię targów, jesteśmy po USA w zeszłym roku i Indiach dwa lata temu jedynie następnymi w kolejności, aczkolwiek dla nas partnerstwo ma o wiele większe znaczenie. Uważam, że przyznanie Polsce takiej roli jest wyznacznikiem naszego miejsca w europejskiej gospodarce i dowodem na znaczący rozwój lokalnego przemysłu w ostatnich dekadach.
Pierwsza edycja targów hanowerskich, na potrzeby której utworzono spółkę Deutsche Messe- und Ausstellungs-AG, była de facto inicjatywą brytyjsko-amerykańską i wielu Niemców nie było jej przychylnych. Odbyła się ona w nieuszkodzonej podczas wojny fabryce w Laatzen, zaś targi kolokwialnie nazywano Fischbrötchen-Messe - z powodu częstowania każdego odwiedzającego kanapką z rybą i kieliszkiem wina. Wystawa nie tylko trwała zawrotne 21 dni, ale też przyciągnęła 730 tysięcy osób. Dodając do tego fakt, że mówimy o rzeczywistości powojennej, skala targów jest trudna do wyobrażenia sobie, podobnie jak wartość zawartych wtedy kontraktów - blisko 32 miliony dolarów.
Kolejne dekady przyniosły dalszy rozwój i powstawanie nowych imprez, takich jak w latach 80. informatyczny CeBIT. Hanower przejął też rolę Lipska, dawnej stolicy targowej Niemiec. Dzisiaj Hannover Messe trwa "tylko" pięć dni i co roku przyciąga ćwierć miliona osób, które mogą oglądać ofertę około 6,5 tysiąca wystawców. W branży przemysłowej targi są centralnym miejscem premier, przedstawiania nowych technologii i wyznaczania trendów na przyszłość. Pomimo wielu zmian gospodarczych i rozwoju Internetu ich pozycja pozostaje niewzruszona.
Historia targów to pewna podróż i przez taką przeszła też polska gospodarka. Być może nie była ona tak długa, jeżeli weźmiemy pod uwagę tyko okres demokracji, ale z pewnością znacznie bardziej wyboista. Moje osobiste wspomnienia łączą się ze Śląskiem z początku lat 90. zeszłego wieku, który wyjątkowo ciężko doświadczył transformacji ustrojowej. Zmiany w tradycyjnych dla tego regionu branżach i ich skutki społeczne, choć widoczne do dzisiaj, dały z drugiej strony przestrzeń do stworzenia nowoczesnego przemysłu, z którego Ślązacy mogą być dumni. Inwestycje, takie jak choćby ta General Motors w gliwicką fabrykę Opla, były początkiem szybkiego rozwoju regionu, który trwa do dzisiaj i obejmuje całą zachodnią ścianę Polski.
Wielokrotnie spotykam się z opiniami, że motywacją do projektów greenfield jest tylko poszukiwanie taniej siły roboczej. Owszem, o koszty pracy tu również chodzi, ale czy wraz z nimi nie następuje transfer technologii, a wokół zakładów nie powstaje cały system poddostawców i firm usługowych? Dowodem na to jest opisywany w kwietniowym wydaniu APA zakład firmy Volkswagen Poznań we Wrześni, który korzysta z kilkudziesięciu lokalnych kooperantów. Dzięki niemu również możliwe jest zobaczenie automatyzacji na światowym poziomie bez konieczności wyjeżdżania za granicę. Uważam, że jest nawet coś więcej, bowiem dzisiaj zleca się u nas nie tylko produkcję. Mamy bardzo dobrych inżynierów, a Polska stała się dla wielu firm globalnych przyczółkiem w zakresie inżynieringu oraz działalności R& D.
Tegoroczny "Hanower" stanowi potwierdzenie naszych kompetencji i roli, jaką odgrywamy w uprzemysłowionej Europie. Tak, mamy się czym chwalić i trzeba głośno o tym mówić! Jest to 5 minut dla naszego kraju, podobnie jak kilka lat temu były mistrzostwa Euro 2012. Wtedy pokazaliśmy, że umiemy zrobić dużą imprezę sportową, na którą można dojechać dobrymi drogami i w nowoczesnych obiektach kibicować piłkarzom. Teraz mamy okazję zaprezentować nasze kompetencje techniczne, zachęcić do dalszego inwestowania w Polsce, a także szukać kontraktów za granicą. Wierzę, że nie zmarnujemy tej niepowtarzalnej szansy.
Zbigniew Piątek