Do czasu uruchomienia reaktora MAEA przeprowadzi jeszcze siedem kontroli powstającego obiektu. Ostatnia kontrola wykazała, że Białoruś wypełnia wszystkie rekomendacje agencji. W kontakcie z władzami białoruskimi pozostaje również Komisja Europejska, która w końcu bieżącego roku przeprowadzić ma w elektrowni tzw. stress testy.
Litewski władze przekonują, że elektrownia powstaje wbrew międzynarodowym umowom. Zdaniem przedstawiciela białoruskiej Akademii Nauk - Aleksego Dziermanta - Litwa, Łotwa i Estonia oceniają budowę z perspektywy polityki, a nie gospodarki. Budowę elektrowni atomowej na Białorusi planowano już w czasach Związku Radzieckiego. W następstwie katastrofy w Czarnobylu w 1986 r., kiedy to skażeniu uległo 23% białoruskiego terytorium, w 1999 r. Mińsk ogłosił 10-letnie moratorium na realizację projektu elektrowni. Po sporach gazowych z Rosją z tego moratorium się wycofano.
Białoruś chciałaby sprzedawać nadwyżkę energii do Unii Europejskiej. Litwa kwestionuje te zamierzenia. Według władz litewskich naruszane są zapisy konwencji z Espoo, dotyczącej inwestycji mogących mieć negatywny wpływ na obszar innego państwa. Określona jest w nich m.in. strefa ochronna o zasięgu 25 km od elektrowni, a więc także obszar w granicach Litwy. Białoruś ratyfikowała konwencję z Espoo w listopadzie 2005 r.
Inwestycja w Ostrowcu finansowana jest z rosyjskiego kredytu na 10 mld dolarów, a głównym wykonawcą jest rosyjski Atomstrojeksport. Dostawcą paliwa nuklearnego i odbiorcą odpadów będzie także firma rosyjska - Rosatom.
źródło: PAP onet.biznes