Przedstawione plany mają konkretny wymiar liczbowy - Komisja Europejska chce oszczędzić dodatkowe 22 TWh rocznie do 2030 roku. Blisko połowa ma pochodzić z wprowadzania wymogu minimalnej sprawności na poziomie IE2 dla małych silników trójfazowych, tj. o mocach do 120 do 750 W. Przepisy mają być "szczelne", czyli dotyczyć również produktów zintegrowanych w urządzeniach i maszynach. Kolejne kilka TWh oszczędności związanych będzie z analogicznymi silnikami jednofazowymi.
Zmianami będą też objęte duże silniki nisko- i średnionapięciowe o mocach do 1 MW. Jest ich zdecydowanie mniej niż tych z zakresu kilowatowego, ale ze względu na duże moce i inne reżimy ich pracy, zmiana ta powinna przynieść istotne oszczędności energii - zdaniem przedstawicieli komisji ponad 4 TWh rocznie.
To jeszcze nie wszystko. Po raz pierwszy obowiązkowymi wymogami w zakresie efektywności objęte będą też napędy elektryczne. Mają one być zgodne klasą sprawności IE1 zdefiniowaną w prEN 50598-2 (jest to inne oznaczenie niż w przypadku klas sprawności silników). Ponadto ma być usunięta możliwość korzystania z opcji "silnik IE2 plus przemiennik" w przypadku wersji o mocach 7,5-375 kW, a zamiast tego wymuszone będzie stosowanie silników klasy IE3.
Podczas konferencji pojawiła się też data. Komisja chce, aby zmiany weszły w życie od początku 2018 roku. Jedynie silniki średnionapięciowe mają być objęte regulacjami dwa lata później. Styczeń 2018 roku ma też być końcem okresu obowiązywania niektórych wyłączeń z dyrektywy - w szczególności dotyczących silników hamulcowych oraz wersji Ex. Z drugiej strony pojawi się grupa produktów nowymi przepisami nie objętych - takimi będą jednostki DC, wersje do pracy w urządzeniach zasilanych bateryjnie i przenośnych. Sumarycznie zmiany dotkną około 90 mln silników i 4 mln napędów sprzedawanych rocznie na rynkach Unii Europejskiej.
"Propozycje" Komisji Europejskiej, o ile wejdą w życie, będą miały dwojaki wydźwięk. Oszczędności energii redukują obciążenia dla środowiska naturalnego, do tego zmniejszają koszty eksploatacji. Również dla dostawców branżowych, szczególnie liderów sektora silników i napędów elektrycznych, są one korzystne, bowiem kreują popyt na nowoczesne produkty. Z drugiej strony osiąganie kolejnych poziomów sprawności silników kosztuje - i to coraz więcej, bo zależność ceny od wydajności rośnie wykładniczo. Można sądzić, że w kolejnych latach część producentów z rynku po prostu wypadnie, a koszty zmian poniosą w ostatecznym rozrachunku klienci końcowi. Stąd też prognozowałbym raczej opór środowiska, spodziewając się bardzo różnych reakcji na "przykręcanie śruby". Przepisy takie jak omawiane, do tego wprowadzane dosyć szybko i niespodziewanie, tworzą pole do nieuczciwych zachowań - i to również w gospodarkach rozwiniętych. Niedawny przykład silników Volkswagena pokazał, że podawanie nieprawdziwych parametrów jest bowiem nie tylko domeną chińskich producentów baterii.
Stawka zmian, jak sądzę, jest nawet większa i jest nią konkurencyjność europejskiego przemysłu, w szczególności producentów maszyn i urządzeń. Przepisy na pewno na nią wpłyną, a szczególnie wrażliwym obszarem jest rynek mniejszych silników, na którym coraz szerzej obecni są producenci dalekowschodni. Ponadto "nowe" i "energooszczędne" zwykle oznaczało też droższe - w przypadku opisywanych planów nie spodziewałbym się inaczej.
Pozostaje mieć nadzieję, że na wdrażanie analogicznych przepisów zdecydują się też inne kraje na świecie. Tak już nieraz było - czy to w przypadku efektywności silników elektrycznych (klasy IE, NEMA i podobne), czy choćby stosowania w urządzeniach substancji niebezpiecznych. Łagodziło to negatywny wpływ regulacji unijnych i wierzę, że podobnie będzie z gwiazdkowym prezentem od Komisji Europejskiej.
Zbigniew Piątek